To materiał niezwykły, bo przeszedł ciekawą drogę i transformację. Do morza trafił z rąk człowieka, aby ostatecznie do człowieka wrócić, tylko pod inną formą. Marzena Warczak z Sopotu dostrzegła i doceniła te wypieszczone przez fale szkiełka, przekształcając je w minimalistyczną biżuterię z morskim DNA.
Pasja, która zaczęła się od wschodów słońca
Marzena Warczak dawniej pracowała w marketingu. Zawsze jednak marzyła, aby jej praca wiązała się z morzem. Nowy biznes rozpoczął się po urlopie macierzyńskim, od wschodów słońca, które stały się dla Marzeny codzienną rutyną i jedynym momentem spokoju w ciągu dnia. Kiedy dostrzegła mieniące się w piasku kolorowe szkła, nie przypuszczała, że wkrótce staną się nie tylko jej pasją, ale także sposobem na życie.
– Bardzo długo szukałam swojej drogi. Morze samo mi ją pokazało, wyrzucając szkiełka na brzeg, prosto pod moje nogi – mówi Marzena Warczak, właścicielka Sopot Seaglass.
Kolorowe szkiełko znalezione na plaży
Morski piasek skrywa wiele skarbów. Jednymi z nich są szkiełka, które część z nas zbierała w dzieciństwie. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się skąd pochodzą i dlaczego są tak idealnie wygładzone? Są wytworem ludzkich rąk, które kilkadziesiąt lat temu z różnych powodów trafiły do morza. Mogły to być: szklane butelki, wazony, okulary, flakony perfum, a nawet fragmenty samochodów czy statków. Każde z nich jest wyjątkowe, ponieważ skrywa inną historię.
– Za każdym razem zastanawiam się, skąd pochodzi szkiełko, które trzymam w dłoni. Ostatnio przeczytałam, że popielate szkło może pochodzić z ekranów telewizorów kineskopowych. W swojej kolekcji mam bardzo grube szkło, które mogło być kiedyś szybą na statku i jedno pomarańczowe, być może od reflektora samochodu – mówi Marzena Warczak, właścicielka Sopot Seaglass.
Zanim trafiły na morski brzeg, przepłynęły długą drogę, od 20 do nawet 100 lat. Nie wiadomo, gdzie były i co „widziały”. I właśnie ta tajemnica sprawia, że stały się obiektem pożądania.
Minimalistyczna biżuteria Sopot Seaglass projektowana przez morze
Niebieski to ulubiony kolor Marzeny Warczak, co widać w jej projektach. Niebieskie szkiełka są też dość trudne do znalezienia, co czyni biżuterię jeszcze bardziej wyjątkową. Najczęściej łączy je z kolorem złotym, ponieważ pięknie ze sobą kontrastują, ale nie jest to oczywiście regułą.
Wśród sztandarowych projektów Sopot Seaglass znajdziemy m.in. kolczyki, bransoletki oraz naszyjniki z minimalistycznych i subtelnych kolekcji: Sea foam oraz Seaside Stories, a także nieco bardziej ekstrawaganckiej, chociaż wciąż eterycznej: Follow the Sun. Biżuterię z pewnością pokochają kobiety, które cenią delikatność i oryginalność. Bo warto również podkreślić, że nie ma dwóch takich samych szkiełek. Mogą być podobne, ale każde z nich niesie własną tajemnicę. Ich projektantem jest sama natura.
– Nigdy nie ingeruje w kształt szkiełka, dlatego nie każde szkiełko nadaje się, aby je wykorzystać w biżuterii. Musi być idealnie wygłaskane przez fale. Staram się, aby moje projekty były jak najprostsze, aby nie niszczyć pierwotnej estetyki samego szkła. Jest na tyle piękne, że nie chciałabym w nim wiele zmieniać – dodaje Marzena Warczak.
I chociaż biżuteria Sopot Seaglass to przede wszystkim autorskie kolekcje, właścicielka jest otwarta na oryginalne projekty. Sprzedaż odbywa się za pośrednictwem Facebooka lub Instagrama. Wystarczy opisać swój pomysł i jeżeli będzie on spójny z estetyką marki, Marzena przygotuje wycenę.
– Czasami pracuję na szkiełkach, które klientki dostarczają osobiście, niektóre są przywiezione z zagranicznych wakacji – dodaje Marzena Warczak.
Białe kruki wśród morskich szkiełek
Morze najchętniej oddaje białe i zielone szkiełka. Niebieskie są dość rzadkie, ale przy cierpliwym szukaniu można je znaleźć. Czerwony, kobaltowy i liliowy to prawdziwe „perły”. Zdarzają się też okazy w ciekawych kształtach, np. idealnie wygładzonego serduszka. Te najpiękniejsze Marzena odkłada do specjalnego słoiczka, gdzie czekają na swój dzień albo tego jedynego klienta.
– Miałam kiedyś wyjątkową sztukę z której zrobiłam pierścionek. Myślałam, że go nigdy nie oddam, ale tak bardzo spodobał się Marcelinie Zawadzkiej, że postanowiłam jej go sprezentować. Jestem szczęśliwa, że dzisiaj sprawia radość komuś innemu – podsumowuje Marzena.