Jakość, nie ilość – to główne hasło przyświecające kuchni Butchery & Wine Gdynia. Z wizyty w niedawno otwartej gdyńskiej restauracji zadowoleni będą zadeklarowani mięsożercy, ale i ci, którzy wolą bezmięsne opcje kulinarne.
Gdyńska restauracja Butchery & Wine to młodsza siostra znanego lokalu z Warszawy należącego dla najlepszego wg. Forbes restauratora w Polsce Daniela Pawełka. Swoje podwoje otworzyła w marcu tego roku, a stery objął w niej szef Mateusz Ciałko, który z pasją wprowadza nas w swój kulinarny świat.
Zaczynam od podstaw i słucham, jaka jest myśl przewodnia lokalu. Opowiada szef Mateusz:
„Specjalizujemy się w dobrej jakości produkcie, naszym motywem przewodnim jest wołowina, a głównym założeniem zawsze będzie jakość. Chcemy, by trafiali do nas ludzie, którzy docenią nasze produkty i fakt ich prostego, nieprzekombinowanego serwowania. Podajemy dobre jedzenie bez udziwnień i rzeczy, które ładnie wyglądają, a są niejadalne. Dlatego nasze potrawy nigdy nie będą skomplikowane, a my idziemy na jakość, a nie na ilość. Przychodząc do Butchery & Wine Gdynia możecie mieć pewność, że dostaniecie najlepszej jakości jedzenie, wino i obsługę” – dodaje szef.
W pełni zgadzam się z tym, że prostota najlepiej eksponuje smak i jakość składników. Aby dany produkt mógł „zagrać” na talerzu, trzeba umieć się z nim obchodzić. A praca z mięsem nie należy do najprostszych, dlatego podpytuję szefa Mateusza, jak to wygląda od kuchni w Butchery & Wine Gdynia.
„Wołowina, którą serwujemy gościom, pochodzi z polskich hodowli. Jest po prostu najlepsza, ale ważny jest też fakt, że staramy się korzystać z lokalnych produktów. Nasze mięso sezonujemy w odpowiednich warunkach 28-30 dni, co sprawia, że jego smak staje się bardziej skoncentrowany. Później zaczynamy jego obróbkę, która im prostsza, tym lepsza” – opowiada szef.
Jako że restauracja mieści się nad morzem, w menu pojawia się wiele odniesień do nadmorskich smaków takich jak ryby, algi czy owoce morza. Nie mogę oprzeć się pokusie i pytam o wegetarian – czy mają szansę tu coś zjeść? Okazuje się, że jak najbardziej, a szef Mateusz ma duże doświadczenie w kuchni wegetariańskiej, lubi ją i chętnie bawi się tematem.
Dobrze, ale przejdźmy do rzeczy! Czyli do potraw, jakich spróbowałam podczas wizyty w B&W Gdynia. W ich wyborze całkowicie zdałam się na szefa Mateusza, bo po rozmowie o kulinariach miałam pewność, że jego spojrzenie na gotowanie jest gwarancją smaku.
Zaczęłam od restauracyjnego signature dish, czyli dania, które stanowi wyznacznik tego miejsca i będzie w menu zawsze: szpiku kostnego! Już sam wygląd dania jest imponujący: oto na talerzu pojawia się wielka kość wypełniona tłustym, miękkim szpikiem kostnym. Uzupełnieniem szpiku jest dodatek małży gotowanych w sosie ziołowym z masłem, marynowanymi grzybkami i grillowaną cytryną.
Danie główne szef opisał krótko: „prosto, pysznie i z grilla”, czyli dziki łosoś bałtycki z ognia i grillowane szparagi, a całość polana aksamitnym sosem z redukowanej maślanki z koprem włoskim, szczypiorkiem, oliwą z bazylii i kawiorem z łososia. Jest to pyszne, kompletne danie.
Po lekkim łososiu z przyjemnością próbuję rabarbaru pod kruszonką i bezą włoską, serwowanego z kremem angielskim. Do tego mocna kawa z widokiem na miejski gwar – mogłabym tu siedzieć pół dnia.
Na koniec warto dodać, że menu w Butchery & Wine Gdynia – poza daniami, które stanowią trzon kuchni – zmienia się… codziennie. Zależy od dostępności składników i aktualnych „zajawek” szefa kuchni, więc możecie liczyć na dużo niespodzianek. Lubię takie kreatywne podejście do tematu gotowania, bo zabawa smakiem to jedna z największych przyjemności, jaką możemy sobie serwować.
Podsumowując: nawet jeśli nie należycie do grupy zdeklarowanych mięsożerców, wpadajcie do Butchery & Wine Gdynia. Czeka tu na Was bezpretensjonalne, doskonałe jedzenie (które możecie oglądać na żywo, bo ekipa pracuje w otwartej kuchni)!
